8 styczeń 2024

19 stycznia prawomocny wyrok ws. Aleksandra Gawronika osk. o podżeganie do zabójstwa dziennikarza

zdjęcie: 19 stycznia prawomocny wyrok ws. Aleksandra Gawronika osk. o podżeganie do zabójstwa dziennikarza / pixabay/192558
19 stycznia Sąd Apelacyjny w Poznaniu ma ogłosić prawomocny wyrok ws. Aleksandra Gawronika oskarżonego o podżeganie do zabójstwa poznańskiego dziennikarza Jarosława Ziętary. W lutym 2022 roku sąd I instancji nieprawomocnie uniewinnił b. senatora.
REKLAMA

Prokuratura oskarżyła byłego senatora Aleksandra Gawronika (zgodził się na publikację pełnego nazwiska) o to, iż "chcąc, aby inne osoby dokonały porwania, pozbawienia wolności, a następnie zabójstwa Jarosława Ziętary, w związku z jego zawodowym zainteresowaniem i planowanymi publikacjami dotyczącymi tzw. szarej strefy gospodarczej, nakłaniał do tego ustalonych pracowników ochrony firmy Elektromis, w szczególności w ten sposób, że podczas prowadzonej z nimi rozmowy, dotyczącej wpływu na postawę Jarosława Ziętary, stwierdził: on ma być skutecznie zlikwidowany".

Proces Gawronika toczył się przed poznańskim sądem okręgowym od stycznia 2016 roku. W lutym 2022 roku sąd uniewinnił byłego senatora. Prokuratura zaskarżyła wyrok sądu I instancji. Proces apelacyjny Gawronika ruszył pod koniec czerwca ub. roku.

W poniedziałek Sąd Apelacyjny w Poznaniu przesłuchał ostatnich zawnioskowanych świadków w tej sprawie. W swoich zeznaniach odnieśli się oni do zeznań b. ochroniarza Gawronika, Ryszarda B., który pod koniec listopada powiedział w sądzie, że w czerwcu lub lipcu 1992 roku doszło do rozmowy pomiędzy nim a Gawronikiem, podczas której b. senator miał powiedzieć, że „jest dziennikarz, który mu bardzo przeszkadza i zapytał, czy zna kogoś, żeby ewentualnie można było coś z tym zrobić”. Po jego przesłuchaniu oskarżony sugerował, że świadek mści się na nim, bo Gawronik – m.in. po tym jak go przyłapał pod wpływem alkoholu z bronią na służbie – polecił, by go zwolnić z pracy.

Przesłuchani w poniedziałek świadkowie - Janusz W.; bezpośredni przełożony Ryszarda B. w czasie kiedy pracował dla Gawronika, oraz Ewa N.; kadrowa w firmie oskarżonego - wskazali, że rzeczywiście Gawronik polecił zwolnić Ryszarda B. i potwierdzili, że był to pierwszy i jedyny przypadek, gdzie Gawronik osobiście nakazał zwolnić pracownika. Janusz W. przyznał także, że miał sygnały, że Ryszard B. miał problem z alkoholem.

Po przesłuchaniu ostatnich świadków, sąd zamknął przewód sądowy, a strony wygłosiły mowy końcowe. Prokuratura domaga się uchylenia orzeczenia sądu pierwszej instancji i skierowania sprawy do ponownego rozpoznania.

Autor aktu oskarżenia przeciwko Gawronikowi prok. Piotr Kosmaty bardzo szczegółowo odniósł się w mowie końcowej do całego materiału dowodowego, w tym do zeznań kluczowych świadków. Wskazał także na szereg błędów poczynionych przez sąd I instancji w tej sprawie, co – w jego opinii – przemawia za tym, by wyrok sądu okręgowego został uchylony.

„Jestem w pełni przekonany, że te dowody, które zebrałem w postępowaniu przygotowawczym, które zostały uzupełnione przed sądem okręgowym, a nawet również tu, w pełni potwierdzają, że Aleksander Gawronik dopuścił się zarzuconego mu aktem oskarżenia czynu” – mówił.

Oskarżyciel posiłkowy, brat dziennikarza Jacek Ziętara poparł apelację prokuratury w tej sprawie. W swojej mowie podkreślił, że lata temu jego rodzina doświadczyła wielkiej tragedii. „Zaginął, a jak się później okazało zginął młody, 24-letni chłopak, który był na starcie swojego życia, wchodził dopiero w dorosłe życie. Miał już na to życie jakiś pomysł, pierwsze sukcesy. Moi rodzice, a przede wszystkim ojciec, zwrócił się wtedy do organów państwowych, w sposób naturalny, do ludzi, którzy tam pracowali. Zwrócił się do nich z pełnym zaufaniem i nadzieją, ale niestety srodze się na tych organach zawiedliśmy. Najpierw na policji, która właściwie nie wykazywała zaangażowania w sprawie; odnosiliśmy wrażenie jako rodzina, że działali tak, jakby mieli włączony jakiś niewidzialny hamulec, jakby grali na zwłokę. A nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć jak ważne są te pierwsze dni w wyjaśnieniu tak trudnych zagadek” – mówił.

W mowie końcowej wskazał także na rolę i zachowanie służb specjalnych w tej sprawie. Jak mówił, „służby te powołane do ochrony interesów państwa zapomniały chyba, że państwo tworzą jego obywatele”.

„Od samego początku służby kłamały w sprawie Jarka. Dlaczego, to nie wiadomo, bo to jest podobno tajemnica państwowa - a wszyscy wiemy o kontaktach Jarka z tymi służbami, i wiemy też, że służby wiedziały doskonale kim Jarem był. Dlaczego nie chciały pomóc w wyjaśnieniu tej zagadki? Czy w interesie służb leży chronienie bandytów? Czy zapomniały, że chronić państwo to oznacza również chronić zwykłych obywateli?” – dodał.

Podkreślił także, że jego brat zginął na początku lat 90., w okresie transformacji ustrojowej. „My jako rodzina z biegiem lat widzieliśmy, jak w soczewce, że ludzie, którzy z racji swoich obowiązków powinni nam pomóc w wyjaśnieniu sprawy – albo się zwyczajnie boją, albo są uwikłani w jakieś układy” – zaznaczył.

Jacek Ziętara poparł apelację prokuratury w tej sprawie i zwrócił się o uchylenie wyroku sądu I instancji i skierowanie sprawy do ponownego rozpatrzenia.

Obrońca b. senatora adw. Paweł Szwarc w mowie końcowej podkreślał, że „wyrok sądu I instancji broni się w dostateczny sposób; sąd wyjątkowo wnikliwie, oceniając zebrane w sprawie materiał dowodowy, ocenił zeznania świadków”.

W swojej mowie podkreślił, że Jarosław Ziętara był młodym, poczatkującym dziennikarzem i nie stanowił żadnego zagrożenia dla jego klienta. „Na pewno nie było to pierwsze, drugie, dziesiąte i tysięczne pióro Polski. Ma to znaczenie w tej sprawie, bo czym innym byłoby gdyby miał cokolwiek napisać dziennikarz uznany, a czym innym jeżeli osoba, która skończyła studia - ponieważ ewentualne zagrożenie, hipotetycznie rozważając, gdyby się takie miało pojawić, byłoby zupełnie innej skali” – mówił.

„A jak może przeszkadzać dziennikarz? albo coś napisać i tu prokuratura ma problem, bo nie ma żadnego artykułu o moim mandancie ze strony pana Ziętary, albo ewentualnie mógłby gromadzić jakiekolwiek dowody przeciwko mojemu klientowi - ale w jaki sposób miał by się on o tym dowiedzieć? Nie ma takiej możliwości chyba, że byłby telepatą - ale gdyby był, to by pewnie w tym postępowaniu nie musiał już uczestniczyć” – dodał.

Zaznaczył także, że Ziętara o wskazywanym przez prokuraturę zamiarze napisania o Gawroniku, nie wspominał ani przełożonym w redakcji, ani kolegom, ale swojej dziewczynie.

„Problem, który ma prokuratura jest następujący: nie ma motywu. Nie ma motywu, dla którego mój mandant chciałby, czy musiałby chcieć śmierci pana Ziętary. Żeby podżegać do zabójstwa trzeba mieć naprawdę bardzo dobry powód – i ten powód nie wychodzi z tych akt (…) To, że pojawiła się kwestia Art-B; o Art-B pisały tysiące dziennikarzy i wielu z nich bardzo krytycznie o moim mandancie i łączą ich dwie rzeczy: że pisali o moim mandancie, i że żyją, nikt nie zaginął” – powiedział.

Zaznaczył też, że kolejny „problem prokuratury jest taki, że ta sprawa to jest jedna z trzech spraw - mam na myśli jeszcze sprawy Jaroszewiczów i gen. Papały - która jest symbolem porażki organów ścigania. One bardzo chciały w tej sprawie również odnieść sukces za wszelką cenę, stąd dano wiarę wszystkim absurdalnym świadkom, którzy próbowali uzyskać, a to polepszenie swoich warunków w więzieniu, czy wręcz zwolnienie”.

Oskarżony zaznaczył w sądzie, że akt oskarżenia w tej sprawie bardziej przypomina „scenariusz filmowy, niż akt oskarżenia”.

Dodał, że w tamtym okresie „był otoczony wianuszkiem dziennikarskiej elity”. „Pisano o mnie i dobrze, i źle. Pisano o Art-B, ale w sprawach kantorów nie było nigdy nic złego. Czy były niepochlebne artykuły? Były. Czy coś się z tego tytułu wydarzyło? Nie” – zaznaczył.

Ze względu na obszerność i zawiłość sprawy, Sąd Apelacyjny w Poznaniu odroczył wydanie wyroku w tej sprawie do 19 stycznia.

Jarosław Ziętara urodził się w Bydgoszczy w 1968 r. Był absolwentem Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Pracował najpierw w radiu akademickim, później współpracował m.in. z "Gazetą Wyborczą", "Kurierem Codziennym", tygodnikiem "Wprost" i z "Gazetą Poznańską". Ostatni raz widziano go 1 września 1992 r. Rano wyszedł z domu do pracy, ale nigdy nie dotarł do redakcji "Gazety Poznańskiej". W 1999 r. został uznany za zmarłego. Ciała dziennikarza do dziś nie odnaleziono.(PAP)

autor: Anna Jowsa

ajw/ apiech/

PRZECZYTAJ JESZCZE
Materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazami danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez [nazwa administratora portalu] na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.
pogoda Poznań
17.4°C
wschód słońca: 05:27
zachód słońca: 20:11
REKLAMA

Kalendarz Wydarzeń / Koncertów / Imprez w Poznaniu

kiedy
2024-04-27 16:00
miejsce
Kino Teatr Apollo, Poznań, ul....
wstęp biletowany
kiedy
2024-04-27 17:00
miejsce
Collegium Da Vinci - Aula Artis,...
wstęp biletowany
kiedy
2024-04-27 17:00
miejsce
Dom Tramwajarza, Poznań, ul....
wstęp biletowany
kiedy
2024-04-27 18:15
miejsce
Kino Teatr Apollo, Poznań, ul....
wstęp biletowany