Prezydent Jaśkowiak nie panuje nad miejskimi inwestycjami
Zdaniem Stowarzyszenia Plac Wolności remonty trwające od lat w centrum Poznania prowadzone są równocześnie na olbrzymim terenie, obejmując swoim zasięgiem większość najważniejszych ulic i placów w śródmieściu. Stowarzyszenie wskazuje, że ta sytuacja wpływa destrukcyjnie na wszystkie sfery życia w tym rejonie.
„Prezydent Jaśkowiak nie panuje nad wielkimi miejskimi inwestycjami, których koszty potroiły się, nie liczy się ze zdaniem mieszkańców. Do naszego Stowarzyszenia docierają bardzo niepochlebne opinie o tym, jak zarządza się Poznaniem. Mieszkańcy czują, że ich dobrobyt nikogo w magistracie nie interesuje. Jednocześnie obserwują, iż deweloperzy i miejskie spółki są stawiane ponad przeciętnego Nowaka i zawsze mogą liczyć na wsparcie lub znaczną gratyfikację w formie sutych pensji i premii dla zarządów spółek, jak ma to miejsce w PIM" - podkreśla Stowarzyszenie Plac Wolności w przesłanym PAP komentarzu do obecnej sytuacji związanej z remontami w centrum Poznania.
W opinii Stowarzyszenia Jacek Jaśkowiak nie jest gospodarzem, na jakiego zasługuje 770-letnie miasto. „Jego mieszkańcy i ich zdanie powinno być wyznacznikiem kierunków rozwoju. Niestety fasadowe konsultacje i ściśle PR-owe działania magistratu nie przynoszą nam żadnych korzyści. Frustracja strony społecznej narasta, rozkopany Poznań będzie latami podnosił się po trudnych czasach remontów” - wskazano.
Prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak proszony przez PAP o komentarz w tej sprawie, nie odniósł się do zarzutów Stowarzyszenia. Rzeczniczka prasowa prezydenta Joanna Żabierek przekazała, że miasto cały czas wspiera przedsiębiorców, którzy wynajmują lokale z zasobu komunalnego. Dodała też, że „przyczyny trudnej sytuacji przedsiębiorców działających w rejonie śródmieścia są złożone".
„Wskazują na to chociażby niepokojące doniesienia o zaprzestaniu działalności przez przedsiębiorców z branży gastronomicznej, handlowej czy rzemieślniczej także w tych dzielnicach Poznania, w których nie są prowadzone większe procesy inwestycyjne. Podobne informacje docierają także z innych miast, które nie prowadzą aż tak szeroko zakrojonego programu odnowy przestrzeni śródmiejskiej jak Poznań. Splot czynników takich jak: podwyżki cen mediów, inflacja czy spadek siły nabywczej konsumentów, a co za tym idzie, popytu z ich strony, ma istotny wpływ na spadek liczby klientów" - podkreśliła.
Stowarzyszenie Plac Wolności wskazuje jednak, że nałożone na siebie prace budowlane utrudniają funkcjonowanie zarówno mieszkańców, przedsiębiorców, jak i turystów, a sposób prowadzenia remontów doprowadził do zniechęcenia poznaniaków do korzystania z tego ważnego rejonu miasta.
„Największym problemem było odstąpienie przez miasto Poznań od prowadzenia prac etapami, doprowadzenie do 2-letniego odcięcia komunikacyjnego centrum od reszty miasta i zrujnowanie większości przestrzeni w tym samym czasie" – podkreśla Maria Sokolnicka-Guzek, przewodnicząca Stowarzyszenia Plac Wolności.
Anna Sokolnicka-Elzanowska, przedsiębiorca prowadząca działalność w centrum wskazuje także, że rozpoczęte w 2017 roku prace doprowadziły do realnej degeneracji centrum, co leży w sprzeczności z działaniami rewitalizacyjnymi, na które powoływało się miasto przystępując kilka lat temu do ogłoszenia konkursu na nową koncepcję centrum Poznania.
„Remonty, choć niewątpliwie potrzebne w pewnych zakresach, są w opinii Stowarzyszenia Plac Wolności źle przygotowane na poziomie projektowym, nieudolnie zarządzane, słabo skoordynowane i zbyt długo prowadzone, czego wynikiem jest ponad trzykrotny wzrost ich kosztów i upadek wielu małych przedsiębiorstw. Większość prowadzonych remontów miała zakończyć się w 2020 roku czyli jeszcze przed pandemią i wojną w Ukrainie" - podkreśla Stowarzyszenie.
Przedsiębiorcy i mieszkańcy ze stowarzyszenia twierdzą, że „miasto obiecywało prowadzenie remontów etapami, ale nie wywiązało się z tych zobowiązań". O etapowanie remontów zabiegali też restauratorzy ze Starego Rynku, których wcześniej dotknęła pandemia i którzy zabiegali w magistracie, by remont płyty i wymiana infrastruktury odbywały się kolejnymi pierzejami, aby zachować chociaż część atrakcyjności tego rejonu.
„Niestety urzędnicy i spółka PIM podjęli decyzję o równoczesnym rozkopaniu całego Starego Rynku, co doprowadziło do ogromnych uciążliwości komunikacyjnych, rozkopania całej płyty i opłotowania Starego Miasta. Sposób prowadzenia prac remontowych przez powiązane ze spółką miejską Aquanet konsorcjum Trelan/Tormel, skutkuje izolacją centrum. Przez ostatni rok doprowadzono do stanu, w którym serce Poznania wygląda jak rejon dotknięty działaniami wojennymi" - zaznaczono.
W ocenie Stowarzyszenia „odpowiedzialność za zaistniałą sytuację ponoszą zarządzający, czyli prezydenci miasta i Poznańskie Inwestycje Miejskie". Stowarzyszenie wskazuje, że przez ciągnące się latami remonty, w połączeniu z trudną sytuacji makroekonomicznej, wyniszczeniem pandemią i wpływem wojny w Ukrainie, doprowadzono do upadku wielu małych przedsiębiorców z tego rejonu. Wskazano też, że w wyniku złego zarządzania remontami marnotrawione są "na ogromną skalę środki publiczne".
Rzeczniczka Urzędu Miasta Poznania Joanna Żabierek wskazała, że „podzielenie programu odbudowy centrum Poznania na jeszcze mniejsze etapy, a co za tym idzie rozciągnięcie w czasie całej inwestycji, nie zmniejszyłoby uciążliwości towarzyszących remontom. Dodatkowo wiązałoby się to z poważnym zagrożeniem utraty dofinansowania zewnętrznego na prowadzone inwestycje” – podkreśliła.
Dodała, że wpływ na opóźnienia realizacji poszczególnych etapów miały przede wszystkim przyczyny zewnętrzne, wśród nich m.in.: czas potrzebny na pozyskiwanie decyzji administracyjnych, terminy rozstrzygania postępowań przetargowych, czy problemy związane z aktualną sytuacją na rynku budowlanym. (PAP)
autor: Anna Jowsa
ajw/ ok/