Bajka o sprzecznościach
Studentka-pisareczka zajęła miejsce przy samej niemal scenie, by dokładnie obejrzeć gości wieczoru. Miało być ich troje: Pan, Pani i Pani Profesor-Pisarz. Ostatnia z wymienionych miała szczególnie namieszać dziewczynie w głowie, choć podczas rozsiadania się w cieplutkim fotelu studentka-pisareczka nie śmiałaby nawet sobie tego imaginować; na początku spotkania przepełniało ją jedynie podniecenie i paradoksalne przeczucie, że nie powinna była wpraszać się na imprezę taką jak ta, a więc duszną, humanistycznie rozprężoną, mądrą i wnoszącą.
REKLAMA
Zaczęło się od schodów, które namiętnie ściągały ludzi w dół. Zupełnie blisko studentki-pisareczki odbył się pochód zajadaczy literackich i istnych smakoszy wszelkich tekstów; szczególnie głośno zaznaczyły swą obecność uczennice wielkomiejskiego liceum wołające „Jestem sigmą, jestem sigmą!”. Nasza bohaterka, będąc pod ich wrażeniem, zaczęła zadawać sobie w duchu serię pytań o to, czy dwadzieścia lat to naprawdę już starość. I kiedy główkowała intensywnie nad własną metryką i komparowała się z nastolatkami, nadeszła Dojrzałość Najprawdziwsza. A ubrana była ona w elegancką koszulę oversize i dżinsy o żywym kolorze. Niewzruszona kierowała się ku centrum sali i dopiero z wyrazu Jej twarzy studentka-pisareczka odczytała, że ma przed sobą samą Panią Profesor-Pisarz.
Na dziewczynę zstąpiło oszołomienie; głos, który towarzyszył jej podczas ubiegłorocznego czytania prac Pani Profesor-Pisarz okazał się mieć właścicielkę o konkretnym typie urody, pociągającym sposobie chodzenia, doświadczonym wejrzeniu i szacunku do własnej osoby. Dojrzałość, Dojrzałość, Dojrzałość - tak właśnie musiałaby wyglądać personifikacja tejże. „Czy zgodzi się Pani na to, abyśmy przeszli na ty…”, zagadnął host, na co Dojrzałość odpowiedziała: „Tak, na potrzeby rozmowy”. Zwarta odpowiedź Kobiety rozpętała w studentce-pisareczce ciekawość. Wielką trudność sprawiało jej rozstrzygnięcie, ile literatury jest w człowieku, a ile w literaturze człowieka.
Pani Profesor-Pisarz zarzuciła nogę na nogę i utknęła w tej pozycji na trzy godziny. Rozmawiała, odpowiadała i proponowała rozwiązania. W momentach, które ją nudziły, odnajdywała ironię i oczarowywała nią publikę, która z kolejnymi minutami stygła. Uważna pozostawała wyłącznie studentka-pisareczka. Czuła, że czas na zadawanie pytań jest dnia niej wielką szansą. Wstała i przygładziła niedoprasowaną spódnicę. Profesor-Pisarz poprawiła zaś okulary i wsadziła palec pomiędzy te kartki swojej pracy, o których wiedziała, że będę dobrą odpowiedzią na przewidywalne pytanie Niedojrzałej.
Na dziewczynę zstąpiło oszołomienie; głos, który towarzyszył jej podczas ubiegłorocznego czytania prac Pani Profesor-Pisarz okazał się mieć właścicielkę o konkretnym typie urody, pociągającym sposobie chodzenia, doświadczonym wejrzeniu i szacunku do własnej osoby. Dojrzałość, Dojrzałość, Dojrzałość - tak właśnie musiałaby wyglądać personifikacja tejże. „Czy zgodzi się Pani na to, abyśmy przeszli na ty…”, zagadnął host, na co Dojrzałość odpowiedziała: „Tak, na potrzeby rozmowy”. Zwarta odpowiedź Kobiety rozpętała w studentce-pisareczce ciekawość. Wielką trudność sprawiało jej rozstrzygnięcie, ile literatury jest w człowieku, a ile w literaturze człowieka.
Pani Profesor-Pisarz zarzuciła nogę na nogę i utknęła w tej pozycji na trzy godziny. Rozmawiała, odpowiadała i proponowała rozwiązania. W momentach, które ją nudziły, odnajdywała ironię i oczarowywała nią publikę, która z kolejnymi minutami stygła. Uważna pozostawała wyłącznie studentka-pisareczka. Czuła, że czas na zadawanie pytań jest dnia niej wielką szansą. Wstała i przygładziła niedoprasowaną spódnicę. Profesor-Pisarz poprawiła zaś okulary i wsadziła palec pomiędzy te kartki swojej pracy, o których wiedziała, że będę dobrą odpowiedzią na przewidywalne pytanie Niedojrzałej.
PRZECZYTAJ JESZCZE