Wielkopolskie/ Martwe psy w schronisku w pow. nowotomyskim
Oficer prasowy policji w Nowym Tomyślu sierż. szt. Mariusz Majewski powiedział PAP, że w środę funkcjonariusze, po zawiadomieniu o możliwości znęcania się nad zwierzętami w schronisku, udali się na miejsce. "Przeprowadzili oględziny, wykonali dokumentację fotograficzną, zabezpieczyli wszystkie rzeczy mogące mieć znaczenie w sprawie" - powiedział.
Dodał, że na miejscu zabezpieczono truchła 9 padłych psów i jednego kota, oraz 47 żywych psów. Majewski wskazał, że w tej sprawie policja, pod nadzorem nowotomyskiej prokuratury, wszczęła postepowanie prowadzone pod kątem przepisów dotyczących znęcania się nad zwierzętami.
W środę w schronisku poza policją i powiatowym lekarzem weterynarii interweniowali także działacze Fundacji na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt Mondo CANE oraz Fundacji Wielkopolski Inspektorat Ochrony Zwierząt (WIOZ). Druga z organizacji poinformowała w czwartek w mediach społecznościowych, że kilka dni temu odebrała zgłoszenie od mężczyzny, którego adoptowany ze schroniska w Posadówku pies zdechł. O warunkach panujących w przytulisku miały również poinformować nauczycielki, które w ramach wycieczki szkolnej odwiedziły ośrodek.
Działacze WIOZ opisali, że w środę w schronisku padłe zwierzęta znaleziono w psich budach oraz w zamrażarce. "Żyjące psy zostały wczoraj stamtąd zabrane przez nas i wiele innych organizacji. Psy skrajnie odwodnione, psy, zagłodzone, psy z żebrami, miednicami na wierzchu, okaleczone, ranne" - zaznaczono w opisie. Dodano, że najbardziej chore zwierzęta trafiły do klinik weterynaryjnych.
Opisujący w czwartek sprawę "Głos Wielkopolski" podał, że schronisko w Posadówku prowadzone jest przez Stowarzyszenie Integracji Społeczności Lokalnych "Wielkopomoc". Cytowany w artykule burmistrz Lwówka Piotr Długosz zaprzeczył, by było to gminne schronisko. "Korzystaliśmy z jego usług zgodnie z gminnym programem ochrony zwierząt i płaciliśmy za wykonane usługi, ale nadzór nad tym miejscem prowadzi powiatowy lekarz weterynarii" - zaznaczył.
Dodał, że samorząd nie miał wcześniej sygnałów o złych warunkach panujących w Posadówku, aż do ubiegłego tygodnia, gdy do urzędu miała wpłynąć informacja dotycząca problemów z adopcją. "Rozmawiałem o tym z kierownikiem schroniska, który zapewnił mnie, że kwestia była związana z oczekiwaniem na stosowne dokumenty" - powiedział cytowany burmistrz. Dodał, że na zlecenie gminy schronisko zostało skontrolowane przed trzema lub czterema laty. "W ostatnim czasie ze względu na pandemię schroniska nie odwiedzaliśmy" - przyznał.
Z kolei "Gazeta Wyborcza" opisała, że schronisko w Posadówku powstało w miejscu, w którym fundacja Barka w 1995 r. wydzierżawiła od ówczesnej Agencji Własności Rolnej teren i następnie stworzyła domy wspólnotowe dla osób bezdomnych. "Wówczas członkowie wspólnoty wraz z mieszkańcami wsi założyli Stowarzyszenie Integracji Społeczności Lokalnych +Wielkopomoc+, które przejęło od Barki prowadzenie wspólnoty" - podano.
Jak opisała "Gazeta Wyborcza" w założonym przed 10 lat schronisku członkowie wspólnoty mieli opiekować się bezdomnymi zwierzętami, jednak od dwóch lat fundacja Barka jest w sporze sądowym z prezesem Stowarzyszenie Integracji Społeczności Lokalnych "Wielkopomoc". Jak podała "Wyborcza" fundacja wypowiedziała umowę bezpłatnego użyczenia domów wspólnoty. "Jej przedstawiciele przyznają, że nie mają żadnego wpływu na to, co dziś się tam dzieje" - zaznaczono w artykule.
Zgodnie z przepisami za znęcanie się nad zwierzętami grozi do trzech lat więzienia.(PAP)
autor: Szymon Kiepel
szk/ mark/